PSG poczeka sobie jeszcze na triumf w Lidze Mistrzów. Tyle, że najpewniej już bez Unaia Emery’ego. Dwa lata temu wydana została biografia Emery’ego zatytułowana: „Mentalność zwycięzcy”. Jedni dopowiedzą, że to raczej „Mentalność zwycięzcy Ligi Europy”. Inni zaś, że papier przyjmie wszystko, nawet tak wierutną bzdurę, jak ów tytuł w odniesieniu do 46-letniego hiszpańskiego trenera.
Szczerze? Tak po ludzku to aktualnego wciąż szkoleniowca Paris Saint Germain nawet trochę mi szkoda. Gość nijak nie pasuje do klubu aspirującego do top-topów, jakim jest ekipa z Paryża. Ktoś od razu powie: „ej, ale nikt go nie zmuszał, mógł nie przyjmować tej oferty”. Tylko ciekawe, kto na jego miejscu odmówiłby Paryżanom?
W rzeczywistości jednak Hiszpan to trener idealny na średniaków jak Sevilla czy Valencia. Z pierwszą drużyną wygrywał trzykrotnie wspomnianą Ligę Europy, zapisując się na trwałe w historii tych rozgrywek. Z drugą trzykrotnie meldował się na koniec sezonu w La Liga na trzecim miejscu, co w lidze zdominowanej przez Barcelonę i Real i tak jest niezłym wyczynem. Jednak PSG? Paryż? Można się teraz mądrzyć po czasie, ale ja od początku nie miałem przekonania do nowej misji Emery’ego. A akurat o tym szkoleniowcu co nieco wiem. Od wielu lat obserwuję zespół Valencii i czułem, że praca we Francji dla hiszpańskiego opiekuna może być zbyt dużym wyzwaniem. I tak też się stało.
No bo jak mogło być inaczej, skoro do momentu zatrudnienia w stolicy Francji największymi gwiazdami, z jakimi Emery miał okazję pracować byli:
– w Sevilli: Ivan Rakitić
– w Valencii: młodziutcy wówczas David Silva i Juan Mata oraz David Villa
46-latek nie miał pojęcia, co to znaczy wejść do szatni pełnej gwiazd światowego formatu. Jak nimi zarządzać, jak pogodzić różne temperamenty i ego wielkich piłkarzy. Musiał się uczyć na bieżąco. Z kolei wcześniej był zawodnikiem, ale niezbyt wysokich lotów. Zatem magia jego nazwiska, w przeciwieństwie do np. Zinedine’a Zidane’a w Realu, nie mogła działać.
Rok temu Emery wydal biografie: "Mentalnosc zwyciezcy" pic.twitter.com/lIWCjgHKcs
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) March 8, 2017
Rok temu odpadnięcie z Ligi Mistrzów z Barceloną, w tym roku z Realem. Fakt faktem, nie miało PSG łatwego losowania w ostatnich edycjach Champions League. Myślę jednak, że gdyby Paryżanie w obu wspomnianych dwumeczach przegrali minimalnie, np. jedną bramką, to nikt nie miałby do nich o to pretensji. Emery mógłby dalej spokojnie pracować i liczyć na kolejne pokaźne transfery od szejków. Jednak styl, w jakim drużyna ze stolicy Francji poległa i rok temu i teraz sprawia, że włodarze z Parc des Princes właściwie nie mają wyboru. Jeśli nie chcą pozostać królami własnego ligowego podwórka – muszą poszukać nowego trenera.
W zeszłym roku wysoka wygrana u siebie z „Dumą Katalonii”, a następnie w rewanżu wstydliwa porażka na wyjeździe. W dwumeczu z Los Blancos było inaczej. W Madrycie PSG mogło osiągnąć więcej. Ale już we wczorajszym spotkaniu ani przez moment awans „Królewskich” nie był zagrożony. Z takim składem tak zagrać na własnym stadionie? Trochę Paryżowi nie przystoi.
Moim zdaniem to pierwszy mecz zaważył o wszystkim. Paryska ekipa prowadziła, po stracie gola dalej atakowała. Ale później „błysnął” ich trener, ściągając Edinsona Cavaniego. Znów. Rok wcześniej na Camp Nou również urugwajski napastnik został przedwcześnie zdjęty przez Emery’ego. W obu przypadkach padł sygnał, nawet niezamierzony, do drużyny: „Panowie, bronimy tego, co mamy”. Raz, że to tchórzliwe i niegodne zespołu naszpikowanego tyloma gwiazdorami. Dwa, że kompletnie nieefektywne. Kunktatorstwo zostało ukarane. Wczoraj gospodarze potrzebowali już cudu by awansować. Cudu nie było. I wydaje się, że nawet z Neymarem w składzie nie byłoby wiele lepiej. W stolicy Francji potrzeba bowiem przede wszystkim odpowiedniego szkoleniowca.
nie ma sprawy pic.twitter.com/xvt8zHeHbQ
— Mateusz Skonieczny (@mr_mateusz) March 6, 2018
Emery w najważniejszych starciach w Lidze Mistrzów okazał się trenerem bez pomysłu. Nie umiejącym wykrzesać ze swoich zawodników ich maksimum. Raz jeszcze potwierdziło się, że wielcy piłkarze bez dobrego opiekuna będą stanowić tylko grupę wielkich piłkarzy. A nie wspaniały zespół. Od 2011 roku szejkowie wydali ponad miliard euro na swoją paryską drużynę. Za sam duet Neymar-Mbappe latem poprzedniego roku 400 milionów euro. I drugi raz z rzędu PSG nie dochodzi nawet do ćwierćfinału Champions League.
Kto będzie następcą hiszpańskiego trenera w Paris Saint Germain? Trudno wyczuć. Zidane, gdyby nic nie wygrał w tym sezonie z Realem (a zwyciężyć może już tylko w Lidze Mistrzów)? A może powrót Carlo Ancelottiego? Włoch zna klub z Paryża, pracował już z niejedną gwiazdą w swojej trenerskiej karierze. Jedno jest raczej pewne – w efekcie wczorajszego meczu kończy się przygoda Emery’ego na Parc des Princes.
PS. Nie twierdzę, że odpadnięciu PSG z tegorocznej Champions League winny jest tylko Hiszpan. Ale faktem jest, że to były szkoleniowiec Sevilli ponosi odpowiedzialność za ten wynik. Dlatego trudno przypuszczać by utrzymał swoje stanowisko. Nie przekonuje mnie zaś argumentacja, że „bez poważnej konkurencji w lidze Paris Saint Germain nie podniesie swojego poziomu.” W Niemczech Bayern również nie ma rywali, a jednak w Europie idzie mu lepiej niż Paryżanom. Z kolei w Anglii o tytuł co roku walczy kilka drużyn, a jakie to ma przełożenie na ich występy w Lidze Mistrzów? Z wyjątkiem tegorocznej edycji – prawie żadne. A ostatnim angielskim zespołem, który grał w finale tych elitarnych rozgrywek pozostaje wciąż Chelsea Londyn (sezon 2011/2012).
Dominik Senkowski