Według serwisu money.pl w tym roku w Polsce legalnie będzie pracować 3 miliony Ukraińców. Jeżeli dodamy tych, którzy pracują tutaj nielegalnie plus takich, co już zmienili obywatelstwo na polskie, uzyskamy większą liczbę. Łatwo można policzyć, że już za chwilę 10 % społeczeństwa zamieszkującego tereny Polski będzie pochodzenia ukraińskiego. To odbije się – albo już się odbija – na wielu obszarach gospodarki, kultury i sportu. Mnie interesuje ten ostatni obszar. Sądzę, że kwestią czasu jest, kiedy Polak ukraińskiego pochodzenia dostanie powołanie do reprezentacji Polski.
Ubiegły tydzień dla Tarasa Romanczuka obfitował w niezliczoną ilość pozytywnych emocji. Najpierw pozytywnie rozpatrzono jego wniosek o polskie obywatelstwo, a parę dni później zagrał pierwsze skrzypce na Łazienkowskiej 3, walnie przyczyniając się do upokorzenia obecnego mistrza Polski. Zewsząd zaczęły spływać gratulacje i nie minęły trzy dni, a nasz nowy rodak dostał telefon od Zbigniewa Bońka.
Pomocnik Jagiellonii pozytywnie przeszedł proces zmiany obywatelstwa, gdyż przebywa w Polsce od 2013 roku, kiedy został wytransferowany z Kowela-Wołyń do Legionovi. Fakt, że jego babcia jest Polką na pewno też pomógł w pozytywnej ocenie odpowiednich organów przyznających obywatelstwo. Należy dodać, że jego zmiana narodowości nie została zrobiona „na zamówienie”, jak w przypadku Emanuela Olisadebe czy Rogera. 26-latek chciał zostać Polakiem, zrzekając się ukraińskiego paszportu.
W piątek 2 marca br. Weszło FM podało, że Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej odbył rozmowę z pomocnikiem Jagiellonii nt. jego nastawienia do polskości. Zbigniew Boniek pozytywnie ocenił zapał Romanczuka i można napisać, że nieformalnie dał mu zielone światło na grę w Reprezentacji Polski. Wobec problemów drużyny Adama Nawałki, taki zawodnik byłby na wagę złota, biorąc pod uwagę dyspozycję Grzegorza Krychowiaka lub Krzysztofa Mączyńskiego. Oczywiście, na koniec liczy się zdanie selekcjonera, ale nie chcę mi się wierzyć, że Boniek ot tak zadzwonił do nowego obywatela Polski, aby porozmawiać o samopoczuciu.
Media zaczęły analizować, czy bohater drużyny z Białegostoku znalazłby uznanie w oczach Adama Nawałki i czy mógłby wpasować się w obecną kadrę. Opinie są różne, a trener reprezentacji milczy, do czego zdążył nas przyzwyczaić. Pojawiły się nawet głosy oburzenia, które przyrównywały sytuację Romanczuka do dobrze znanej historii „farbowanych lisów”, tak więc zwolennicy i przeciwnicy zaczęli się przerzucać argumentami, potwierdzającymi słuszność ich racji. Ja uważam, że wobec obecnej sytuacji geopolitycznej na Ukrainie, jeżeli zawodnik Jagielloni nie dostanie szansy w kadrze Nawałki teraz, to może ją dostać później. A jeżeli nie dostanie jej u niego, to może ją dostać u innego selekcjonera. Z kolei, jeżeli nie dostanie jej Taras Romanczuk, to dostanie ją inny ex-Ukrainiec.
Od paru lat polskie ziemie są zaludniane przez naszych sąsiadów ze wschodniego-południa. Powód jest prosty: w Polsce rodacy braci Kliczko znajdują lepsze życie. Na początku można było ich znaleźć przy wykonywaniu najprostszych prac na budowie, następnie pojawiali się w usługach. Teraz można nawet usłyszeć o ukraińskich lekarzach, którzy znajdują zatrudnienie w polskich placówkach medycznych. Są oni dobrym rozwiązaniem dla pracodawców, gdyż godzą się na niższe płace. Można powiedzieć, że robią to samo tutaj, co my – Polacy – robimy w Wielkiej Brytanii. Swoją drogą za jednego funta dostaniemy obecnie niecałe pięć złotych, a za złotówkę dostaniemy prawie osiem hrywien. Dlatego uważam, że nie ma co krytykować obecnego zalewu Ukraińców.
Poruszając się po stolicy można usłyszeć ukraiński, w autobusie można zobaczyć, że ktoś pisze wiadomość cyrlicą. Są to powszechne obrazki, które nikogo nie dziwią. Naturalnym jest fakt, że coraz więcej zdolniejszych Ukraińców będzie przyjeżdżało do Polski – warunki klimatyczne i kultura są bardzo podobne, przez co łatwiej im się tutaj odnaleźć, niż np. we Francji. Poza tym, mają blisko do swoich rodzinnych stron, co też jest dla nich wielką zaletą. Nauczenie się polskiego też nie jest dla nich takim problemem, jakim byłoby np. dla Niemca.
Do czego zmierzam? Uważam, że przez to, co dzieje się na ulicach polskich miast, można postawić śmiałą tezę, że większość z nas dożyje powołania byłego obywatela Ukrainy, czy tego chce, czy nie. Dlaczego, więc nie skorzystać z usług Tarasa Romanczuka, który – w przeciwieństwie do innych naszych reprezentacyjnych „szóstek” – znajduje się w życiowej formie?
Tymczasem dzisiaj o 18. czeka go mecz z Wisłą Kraków, gdzie Jaga jest zdecydowanym faworytem (kurs na drużynę z Białegostoku w forBET – 1.75). Jeżeli Taras Romanczuk znowu zaprezentuje się z dobrej strony, na nowo rozpocznie się dyskusja nt. jego powołania.
Dominik Bożek